środa, 5 października 2016

Stephen King - Rok wilkołaka


Tytuł - Rok wilkołaka
Tłumaczenie - Paulina Braiter
Data wydania - 13.02.2015
Liczba stron - 144
Kategoria - horror

Rok wilkołaka to krótkie opowieści z pogranicza horroru. Bohaterami książki stają się mieszkańcy niewielkiego miasteczka Tarker Mills dręczonego przez potwornego wilkołaka. Każdy bohater jest wyeksponowany w innym miesiącu roku. Jaki jest sens tej opowieści?

Sama zadałam sobie to pytanie, gdy mój wzrok minął pierwszą historyjkę (bo nawet historią tego nazwać nie mogę).

To studium jest dla mnie wielkim  rozczarowaniem. Sięgnęłam po nie z przyzwyczajenia do nazwiska autora, gdyż z góry założyłam, że wszystko co „Kingowe” musi być przecież wartościowe. W końcu nadszedł dzień, w którym przelała się czara goryczy i muszę srogo podsumować tę pozycję książkową. King zdecydowanie postawił tutaj na schemat: naszym oczom ukazuje bohatera (nie trudno domyśleć się, iż każdy pada ofiarą bestii), ofiarę atakuje wilkołak, miasteczkiem wstrząsa kolejna tragedia, a ofiara zostaje odnaleziona i zidentyfikowana. Taki cykl miesiąc w miesiąc, przez cały rok.

Rozpocznę od rozłożenia książki na łopatki:
– bardzo lakoniczna, niewielka pozycja na dosłowne 30 minut
– nie ma w niej momentu, nad którym chciałam się zatrzymać i przeżyć to jeszcze raz
– bohaterowie to pionki, nie mają nawet na tyle silnej woli, aby wybić się z poziomu przeciętności
– czas i miejsce akcji zostały słabo zobrazowane
– postać monstrum, jakim jest wilkołak nie budzi w czytelniku strachu ani obrzydzenia
– całość książki oprawiona jest słabą grafiką z pogranicza baśni dla dzieci, miałam wrażenie, że widzę ilustracje z „Czerwonego Kapturka”
– wartka akcja – zanim się zaczęło coś dziać, to byłam już na ostatniej stronie, zabrakło budowania napięcia

Dla upewnienia samej siebie przeczytałam kilka recenzji tej pozycji i mogę spokojnie odetchnąć, gdyż inni czytelnicy również nie ocenili jej zbyt wysoko. Przywykliśmy do chwalenia Kinga, nie zwracając uwagi, iż czasem wydaje niedopracowane, zbyt kiepskie opowiadania. Uważam, że tę książeczkę należy potraktować jako eksperyment, z lekkim przymrużeniem oka. Z całym szacunkiem do Mistrza, którym niewątpliwie jest Stephen King, ale w mojej ocenie nie sprawdza się on w pisaniu opowiadań. 

Należy w całym zamieszaniu doszukać się pozytywu. King uzmysłowił mi, że nie zawsze strach musie mieć wielkie oczy, a historie piękne, dopracowane i zachwycająco napisane. W końcu trzeba byłoby nazywać go wtedy ideałem. A ideały podobno nie istnieją ;-)

Ocena 3/10

2 komentarze:

  1. Dzięki za opinię. Właśnie poszedłem do biblioteki i zastanawiałem się, czy warto przebrnąć przez wszystkie książki Kinga. Chyba sobie daruję tę pozycję.

    Masz może kanał na youtube\?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za opinię. Zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki. Byle tak dalej. Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń