poniedziałek, 31 października 2016

Obraz idealnej książki wg Lirycznej Rzeczywistości

Przychodzę do Was dzisiaj z moim obrazem idealnej książki. Skąd w ogóle ten pomysł? Są pewne aspekty, które mnie drażnią, są także takie, dzięki którym sięgam po książki kierując się pewną hierarchią. Warto zadać sobie pytanie, co przykuwa naszą uwagę w papierowym wydaniu książek, a co powoduje, że niektórych z nich nie cierpimy. Według kilku podsumowujących kategorii przedstawię moje spostrzeżenia dotyczące niektórych wyborów. Pokażę także książki, które uważam za najpiękniejsze, ale także takie, których specjalnie po raz kolejny z pewnych względów bym nie kupiła.
  • Okładka – rzecz ciekawa i drażniąca. Nie od dziś wiadomo, że nie odzwierciedlają one zawartości i treści książek. Mają na uwadze przykucie naszego wzroku tylko po to, aby daną książkę zakupić. Kiedyś okładki były raczej mocno przerysowane, np. uwielbiana przeze mnie w nastoletnim okresie seria horrorów R.L. Stine. Okładki tych cienkich, ale świetnie napisanych książek odpychały. Rysunki były wyrwane rodem z komiksów, wcale nie odzwierciedlały prawdziwych treści, a wręcz odpychały od zakupu. Dlatego też R.L. Stine nie gości na moich półkach, bo nie wydałabym pieniędzy na tak tandetnie wydane egzemplarze.

  • Objętość – kolejnym kryterium, jakie obrałam do oceny jest objętość książek. Jeśli mam wydać na daną interesującą mnie pozycję literacką 40 zł, to nie oszukujmy się – im grubsza, tym chętniej po nią sięgnę. Często cena jest uzależniona od prestiżu danej książki, od jej „nowości”, od tego, jaką zyskała popularność. Niestety ceny książek odpychają od ich zakupu. Serce pękało mi, gdy za jeden niespecjalnie obfity w strony tom danej serii musiałam zapłacić ponad 40 zł (tylko dlatego, że był to bestseller).
  •  Forma wydawnicza – powiedzcie mi, że się mylę i że już oszalałam na punkcie uzupełniania mojego w połowie pełnego regału – ale czy nie uważacie, że wydania kieszonkowe są beznadziejną formą? Ani to ładne, ani praktyczne. Bardzo często czcionka takich wydań jest niezwykle drobna i odpychająca, ale chęć przeczytania książki za 9 zł (bo tyle zwykle w marketach takie wydania kosztują) nas nie powstrzymuje przed jej zakupem. Nie cierpię wydań kieszonkowych! Innym typem są wydania z obwolutami (chyba najbardziej pożądane, tak przynajmniej mi się wydaje). Są też tacy ludzie, którzy przy wyborze kierują się tym, czy książka ma „zakładki w okładce”, czego nie ma natomiast wersja broszurowa. 
  • Kartki – tutaj pewnie wielu z Was powie: OSZALAŁA! Ale uwielbiam czyste, białe kartki, z mocno kontrastującym czarnym drukiem. Tak, wiem co o tym myślicie. Bardzo często zdarza mi się odrzucić książkę ze względu na kolor użytego papieru. Są jego różne odcienie, od białego (uwielbianego), poprzez szare i żółtawe. Tego ostatniego nie cierpię. Brrr, jak można tak skrzywdzić książkę, wkładając jakieś pożółkłe strony. (białe, szare, żółte, cienkie, grube)
  • Czcionka i organizacja treści – czyli o podziałach na rozdziały lub ich braku. Ciężko czyta się książki, które od pierwszej po ostatnią stronę nie mają żadnego rozdziału, lub gdy rozdziały rozwlekają się w czasie. Nie trzeba chyba do tego komentarza. Druga sprawa wspomniana już wcześniej to czcionka. Krój także ma znaczenie, a co do wielkości – umówmy się, to podstawa, aby czcionka była czytelna i nie męczyła naszego wzroku.
  • Gatunek – też sprawa ważna, ale także indywidualna. Przyznam z przykrością, że nie zakupię książki z gatunku literatury historycznej, ani także sensacji typowej dla książek o tematyce mafijnej. Najchętniej czytuję horrory, wszelką literaturę grozy, kryminały, fantastykę (ale też jestem w tej kwestii wybredna) i czasem zdarzy się, że sięgam po romans. Skoro można wybrać, co się lubi, to czemu nie?


Ulubione i najładniejsze z biblioteczki

najpiękniejsze opowiadania: „Ślady” – Jakub Małecki

najpiękniejsza powieść: „Zanim się pojawiłeś” –Jojo Moyes

najlepsza groza: „Zemsta Manitou” – Graham Masterton

najlepsza fantastyka: „Harry Potter” – J.K. Rowling

najnudniejsza książka: „Bazar złych snów” – Stephen King

najpiękniejsza okładka: „Dziedzictwo Orchana” – Aline Ohanesian

najmniej okazała okładka: „Lśnienie” – Stephen King



Najpiękniejsza okładka




Okładka, która nie przypadła mi do gustu

 


Podsumowując, idealna książka dla mnie to pięknie oprawiona, z białymi kartkami i lśniącym czarnym drukiem, najlepiej wersja broszurowa, o okazałej objętości z kategorii literatura grozy.

A jak to wygląda u Was? Też jesteście wybrednymi kolekcjonerami książek? ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz