Tytuł: Ślady
Autor: Jakub Małecki
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 297
Rok wydania: 28 września 2016
Pozwólcie, że na wstępie
podziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non za współpracę, bo to dzięki tej współpracy miałam okazję poznać i zachwycić się wysoko usytuowaną prozą polskiego mistrza.
Jakub Małecki, polski pisarz i autor
głośnego „Dygotu” (najlepszej polskiej powieści ubiegłego roku) zostawił ślady
nie tylko w moim umyśle lecz także na moim sercu. Odcisnął widoczne znamię
wzruszenia, które długo będę rozpamiętywać. W tej nieobszernej polskiej pozycji
książkowej, liczącej zaledwie niecałe 300 stron została zaprezentowana niezliczona
ilość uczuć, począwszy od smutku, żalu aż po łzy wzruszenia.
"Ślady" to zbiór
opowiadań, urywki z życia grona osób, które są splecione ze sobą i ostatecznie
tworzą całość przepięknie napisanej książki. Opowieści zataczają krąg: od
śmierci po życie, od życia po śmierć. Autor nie daje nam poprzestać na
zwyczajnym przewertowaniu książki – wymusza na nas pewną głębszą refleksję.
Sploty zdarzeń opatrzone są pewnym magicznym
realizmem, co wyróżnia tę doskonałą polską prozę.
Jej bohaterowie niosą za sobą nie
tylko trudne i dramatyczne historie, ale przede wszystkim odciskają piętno na
wyobraźni czytelnika. U mnie wywołali płacz, wzruszenie i lęk od pierwszych
stron. Autor dostosował styl i język do sytuacji jaką zaprezentował w danym
opowiadaniu. Po mistrzowsku stworzył powiązane ze sobą postaci, wchłaniając
czytelnika w napisane tło. Trzeba przyznać, że każdą stronę przeżywa się z
osobna. Czytelnik i książka w tym przypadku to jedność, od pierwszej aż po
ostatnią stronę.
Cykl opowiadań otwiera historia
Tadeusza Markiewicza, którego uderza kula i jego ciało pada bezwładnie na
zachwaszczoną ziemię. Obraz wojny i obrażeń został mocno ubrany w słowa, aby oddziaływać na wyobraźni
czytelnika. Kolejno poznajemy szereg innych postaci m.in. Chwaściora
(dotkniętego życiem wyśmiewanego samotnika), Bożenkę (córkę, matkę i nieszczerą
żonę, pędzącą karierowiczkę), Ludwika, Pawełka (którego dziadek opatruje tylko takim imieniem), Eugenię i szereg innych ludzi i strzępów ich historii.
Bohaterowie wspominają siebie nawzajem, przeplatają się ich wspomnienia, w
których żyją od początku, aż po kres ostatnich kartek. Opowiadania ukazują polski realizm, poruszają życie społeczne polskich miast i wsi, ale głównie skupiają się na przekazaniu uczuć i refleksji. „Początek świata (jak
pisze Autor w pierwszym opowiadaniu) często wygląda podobnie”, lecz każdy z
bohaterów musi stawić czoła nieuchronnemu końcowi świata. Motorem i
głównym wątkiem jest kres życia, ostatni przystanek na często wybrakowanej drodze. Pytanie, czy po każdej burzy wyjdzie jeszcze słońce?
Zjawisko nieuchronnego końca, odejścia najlepiej obrazuje jedno z opowiadań o Eugenii, kobiecie, którą we wsi nazywają "świętą". Po stracie męża i synka postanowiła godnie chować zabitą zwierzynę zalegającą na drodze, na której zginęła jej rodzina. Historia smutna, ale pouczająca i pozostawiająca morał. Opowieść o tym, jak życie płata figle. Takich opowiadań jest mnóstwo, chwytają mocno za gardło i (gwarantuję Wam) trudno będzie o nich zapomnieć.
Czytałam na bezdechu, aż chwilami
wydawało mi się, że podróżni siedzący obok mnie patrzą na moją twarz z
niedowierzaniem. Pewnie miałam wypieki na policzkach, za co jestem Panu
Małeckiemu ogromnie wdzięczna. Jak do tej pory unikałam zakupu książek polskich
twórców, tak od tego momentu nie będę się przed nimi bronić.
Ogromną rolę odegrało
Wydawnictwo. Książka została opatrzona schludnymi mapami, które otwierają każdy rozdział. Opracowanie zachwyca podwójnie - jest przejrzyste i urzeka barwną okładką oraz pięknie skonstruowaną zawartością. Raz jeszcze,
nie ukrywając zachwytu na tą pozycją odsyłam do Wydawnictwa Sine Qua Non (www.wsqn.pl) i
gorąco zachęcam do zakupu opisywanego zbioru opowiadań. Nie będziecie żałować. To jest M U S T H A V E dla każdego książkowego mola!
Dzięki tej książce dowiecie się,
jakie uczucie wywołuje zgrzytanie zębami, jak znieść ukłucia w żołądku od
postrzału, który będzie śnił się po nocach. A łzy? Łzy same
płyną od początku aż po kres ostatniej kartki. „Śladów” nie można przeoczyć, nie wolno wręcz przejść
obojętnie. Jest to absolutnie trafiona pozycja na szarą jesień i obowiązkowa
lektura dla ceniących piękno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz