piątek, 14 października 2016

Jakub Małecki - Ślady


Tytuł: Ślady
Autor: Jakub Małecki
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 297
Rok wydania: 28 września 2016 

Pozwólcie, że na wstępie podziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non za współpracę, bo to dzięki tej współpracy miałam okazję poznać i zachwycić się wysoko usytuowaną prozą polskiego mistrza.

Jakub Małecki, polski pisarz i autor głośnego „Dygotu” (najlepszej polskiej powieści ubiegłego roku) zostawił ślady nie tylko w moim umyśle lecz także na moim sercu. Odcisnął widoczne znamię wzruszenia, które długo będę rozpamiętywać. W tej nieobszernej polskiej pozycji książkowej, liczącej zaledwie niecałe 300 stron została zaprezentowana niezliczona ilość uczuć, począwszy od smutku, żalu aż po łzy wzruszenia. 

"Ślady" to zbiór opowiadań, urywki z życia grona osób, które są splecione ze sobą i ostatecznie tworzą całość przepięknie napisanej książki. Opowieści zataczają krąg: od śmierci po życie, od życia po śmierć. Autor nie daje nam poprzestać na zwyczajnym przewertowaniu książki – wymusza na nas pewną głębszą refleksję. Sploty zdarzeń opatrzone są  pewnym magicznym realizmem, co wyróżnia tę doskonałą polską prozę.

Jej bohaterowie niosą za sobą nie tylko trudne i dramatyczne historie, ale przede wszystkim odciskają piętno na wyobraźni czytelnika. U mnie wywołali płacz, wzruszenie i lęk od pierwszych stron. Autor dostosował styl i język do sytuacji jaką zaprezentował w danym opowiadaniu. Po mistrzowsku stworzył powiązane ze sobą postaci, wchłaniając czytelnika w napisane tło. Trzeba przyznać, że każdą stronę przeżywa się z osobna. Czytelnik i książka w tym przypadku to jedność, od pierwszej aż po ostatnią stronę.

Cykl opowiadań otwiera historia Tadeusza Markiewicza, którego uderza kula i jego ciało pada bezwładnie na zachwaszczoną ziemię. Obraz wojny i obrażeń został mocno ubrany w słowa, aby oddziaływać na wyobraźni czytelnika. Kolejno poznajemy szereg innych postaci m.in. Chwaściora (dotkniętego życiem wyśmiewanego samotnika), Bożenkę (córkę, matkę i nieszczerą żonę, pędzącą karierowiczkę), Ludwika, Pawełka (którego dziadek opatruje tylko takim imieniem), Eugenię i szereg innych ludzi i strzępów ich historii. Bohaterowie wspominają siebie nawzajem, przeplatają się ich wspomnienia, w których żyją od początku, aż po kres ostatnich kartek. Opowiadania ukazują polski realizm, poruszają życie społeczne polskich miast i wsi, ale głównie skupiają się na przekazaniu uczuć i refleksji. „Początek świata (jak pisze Autor w pierwszym opowiadaniu) często wygląda podobnie”, lecz każdy z bohaterów musi stawić czoła nieuchronnemu końcowi świata. Motorem i głównym wątkiem jest kres życia, ostatni przystanek na często wybrakowanej drodze. Pytanie, czy po każdej burzy wyjdzie jeszcze słońce?

Zjawisko nieuchronnego końca, odejścia najlepiej obrazuje jedno z opowiadań o Eugenii, kobiecie, którą we wsi nazywają "świętą". Po stracie męża i synka postanowiła godnie chować zabitą zwierzynę zalegającą na drodze, na której zginęła jej rodzina. Historia smutna, ale pouczająca i pozostawiająca morał. Opowieść o tym, jak życie płata figle. Takich opowiadań jest mnóstwo, chwytają mocno za gardło i (gwarantuję Wam) trudno będzie o nich zapomnieć.

Czytałam na bezdechu, aż chwilami wydawało mi się, że podróżni siedzący obok mnie patrzą na moją twarz z niedowierzaniem. Pewnie miałam wypieki na policzkach, za co jestem Panu Małeckiemu ogromnie wdzięczna. Jak do tej pory unikałam zakupu książek polskich twórców, tak od tego momentu nie będę się przed nimi bronić.

Ogromną rolę odegrało Wydawnictwo. Książka została opatrzona schludnymi mapami, które otwierają każdy rozdział. Opracowanie zachwyca podwójnie - jest przejrzyste i urzeka barwną okładką oraz pięknie skonstruowaną zawartością. Raz jeszcze, nie ukrywając zachwytu na tą pozycją odsyłam do Wydawnictwa Sine Qua Non (www.wsqn.pl) i gorąco zachęcam do zakupu opisywanego zbioru opowiadań. Nie będziecie żałować. To jest M U S T   H A V E dla każdego książkowego mola!


Dzięki tej książce dowiecie się, jakie uczucie wywołuje zgrzytanie zębami, jak znieść ukłucia w żołądku od postrzału, który będzie śnił się po nocach. A łzy? Łzy same płyną od początku aż po kres ostatniej kartki. „Śladów” nie można przeoczyć, nie wolno wręcz przejść obojętnie. Jest to absolutnie trafiona pozycja na szarą jesień i obowiązkowa lektura dla ceniących piękno.

„Tymczasem czerń za oknem zwalnia, zwalniają lampy w tę czerń powtykane i uśmiechnięte twarze na bilbordach”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz