niedziela, 16 października 2016

Ekranizacja "Dziewczyny z pociągu" w reżyserii Tate Taylor

Filmowy plakat ekranizacji ostatnich dni, czyli 
Dziewczyna z pociągu (The Girl on the Train)


Chyba nie muszę mówić, jaką opinią szczyci się książka Pauli Hawkins? Głównie padają opinie na przereklamowany temat, zbyt mdłe przedstawienie bohaterów, ujarzmienie najważniejszych uczuć i tandetne zakończenie. Bohaterką jest kobieta, której kieliszek alkoholu to niemały problem. Ucieka się do picia, co wynika z jej rozstrojenia psychicznego. Gdzieś na początku dowiadujemy się, że targają nią uczucia smutku z powodu odejścia męża, który poprzez małżeńskie problemy i nieudane próby zapładniania in vitro zdradził ją z inną kobietą. W rozwoju akcji (mdłej i niewyrazistej) czytelnik dostaje dokładny obraz relacji damsko-męskich, które są meritum końcowych wydarzeń.

No właśnie. Zobrazowanie tych relacji w książce jest raczej suchym ukazaniem zbliżeń cielesnych. Nie ma w nich głębszego wymiaru i natężenia. Niby książka nie odda wszystkich uczuć, ale mogłaby chociaż nakreślić czytelnikowi, w którą stronę wychylić wyobraźnię.

Tutaj z ratunkiem (bardzo solidnym zresztą) przybywa reżyser, którego zadaniem było zobrazowanie tych trudnych relacji. Zacznę może od początku, bo już w pierwszych minutach miałam ciarki na całym ciele.

Rachel, nasza główna bohaterka zasługuje na gromkie brawa. W jej rolę wczuła się Emily Blunt, dzięki której wszystko nabrało blasku. Grała absolutnie pierwsze skrzypce i wręcz doskonale pokazała jak wygląda człowiek dotknięty problemem alkoholizmu. Wieczna twarz bez głębszego wyrazu, zapadnięte usta i oczy, to nie była tylko zaleta makijażu. Należy bić brawa także dlatego, iż jej ruchy i chód pozwalał na doskonałe zaobserwowanie sytuacji, z jaką borykała się główna bohaterka.



Kolejną kapitalnie dobrą grę aktorską zaprezentowała Haley Bennett, która odegrała rolę Megan Hipwell, zamordowanej z zimną krwią młodej uwodzicielki. W książce nie są uwypuklone jej jakże liczne i dosadne romanse z Tomem i Terapeutą Kamalem Abdickiem. Tymczasem w filmie... Jednym słowem - film dedykowany dla osób 20+ .



Anna, idealna i perfekcyjna w każdym calu, a to wszystko dzięki szwedzkiej aktorce Rebecce Freguson. To trzeba zobaczyć, jak pięknie i obrazkowo wyglądała ta pani.


Na gromkie brawa zasługują także Justin Theroux (Tom) oraz Luke Evans (Scott), którzy także wtrącili swoje przysłowiowe trzy grosze. Wyrachowanie, brutalność, krycie się wypracowane do perfekcji.

 TOM



SCOTT

Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz uznałam film za lepszy od książki. W tym przypadku opinie wielu czytelników są takie same. Całość oceniam na 8/10. Mogli więcej opowiedzieć o Scott'cie i Tomie, ale i tak nie ma na co narzekać. I chociaż nie jestem wielkim znawcą kina, zdecydowanie zachęcam do poświęcenia uwagi tej produkcji. Puenta jest niestety tragiczna, ale kto powiedział, że życie jest piękne i kolorowe.

Myślę, że film jest idealnym dopełnieniem, aby zapchać dziurę po niedosycie książkowym. Wręcz obowiązkowym powinno być odwiedzenie kina po skończonej lekturze.

1 komentarz:

  1. Zgodzę się, że książka była niedopracowana i brakowało w niej "tego czegoś". Na filnie nie byłem jeszcze, ale skoro tak wiele osób dostrzega w nim pozytywy to chętnie obejrzę. Po trailerze wygląda zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń