wtorek, 29 listopada 2016

Raphael Montes - Dziewczyna w walizce


Tytuł: Dziewczyna w walizce
Oryginalny tytuł: Dias Perfeitos
Autor: Raphael Montes
Data wydania: 15 czerwca 2016
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 300
Gatunek: thriller, sensacja

„Nie chciał tylko odkrywać, ale również być odkrywanym. Musiał się pogodzić z tym, że kocha Clarice, ale równocześnie chciał także być kochanym” (R. Montes - Dziewczyna w walizce)

Wszystko ma swoją cenę i powinno mieć swój kres. Czy w tym przypadku sprawiedliwość zostanie wymierzona?

Raphael Montes, brazylijski pisarz, o którym zrobiło się głośno, gdy „Dziewczyna w walizce” ujrzała światło dzienne i wstrząsnęła rynkiem. Trzeba przyznać, iż bardzo sprawny język i bogato naszpikowane epitetami zdania przyczyniły się do sukcesu tej brutalnej pozycji. Słowa żyły na stronicach książki, obrazy były jasne i można było naprawdę to poczuć, jak fala skrajności przelewa się z papieru do myśli czytelnika. Montes użył licznych wulgaryzmów, dzięki czemu całość została podsycona i jeszcze bardziej realna. Przerażenie i strach oraz obrzydzenie i trwoga stały się nieodłącznym elementem całej układanki, aż po ostatnią stronę.

Historia przybliża nam młodego studenta medycyny, który wyróżnia się w gronie rówieśników i w pewien sposób zachwyca kierunkiem studiów kształcących go do roli patologa. Młody Teo Avelar jest wyobcowany, to samotnik, który wiedzie spokojne życie. Nie ma przyjaciół, partnerki, mieszka z matką poruszającą się na wózku inwalidzkim. Teo wie, że jego zainteresowania, pasje i zboczenia odbiegają od normy, ale mimo wszystko spełnia się przy badaniach zwłok, które są nieodłącznym elementem kształcenia podczas przebiegu studiów.

Życie młodego mężczyzny obraca się o 360 stopni, gdy Patricia (matka chłopaka) prosi go o udział w barbecue, chcąc wyciągnąć syna z domu. Na przyjęciu pojawia się kobieta, młoda i bardzo odważna, dla której żadne używki nie są niczym nowym, język nie stroni od wulgaryzmów, a samo jej zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Stykają się dwa absolutnie różne światy – spokój Teo i rozwiązłość Clarice, dwa przeciwległe bieguny. Dziewczyna zdaje się dobrze bawić i w ramach upojenia całuje chłopaka w usta. Ten pocałunek nie miał żadnego znaczenia... w opinii głównego bohatera było całkiem inaczej.

Zaczyna się prześladowanie, tworzenie chorych sytuacji i myśli. Bohater zatraca się. Stan zadurzenia sięga maksimum do tego stopnia, że zdaje się traktować miłość jako przedmiot, który musi posiadać, a nie jako uczucie. Wyobraźcie sobie studenta medycyny, komplet specjalistycznych skalpeli i noży, a wyobraźnia sama poprowadzi Was do najgorszych myśli. Świat Teo i Clarice przewracają się do góry nogami. Nie trudno nie mieć gęsiej skórki, gdy brniemy dalej przez toksyczny związek dwójki młodych ludzi. Teo posuwa się dalej i dokonuje nieodwracalnych czynów, nie mając przy tym nawet minimum wyrzutów sumienia. Zdaje się, że morale zostawił już dawno za sobą i działa według bestialskiego planu. Im dalej brniemy przez kolejne rozdziały, tym większego szoku  doznajemy. W pewnym momencie następuje krótki zwrot akcji. Sytuacja obraca się na kilka chwil, a czytelnik nadal z szeroko otwartą buzią chłonie kolejne strony, nie dowierzając temu co go dalej czeka.

Historia jest patologiczna. To jest miłość poprzez łzy, poprzez ból, chorobę, cierpienie. Toksyczna i nieracjonalna miłość, która nie pozwala zmrużyć oka. Każda pojedyncza kartka niesie za sobą nową grozę, nie pozwala długo zapomnieć, a język odpowiednio dopasowany do opisywanych sytuacji powoduje, że skóra cierpnie, a włosy same stają dęba.

Zakończenie jest kwintesencją obrzydzenia i trwogi, jakiej przez całą powieść doświadczaliśmy. Tętno nie spada nawet na sekundę, a wewnątrz panuje niepokój i złość. Chciałoby się dopisać historię, wymierzyć odpowiednią sprawiedliwość, ale niestety zamierzonych skutków już zmienić się nie da.

Muszę naprawdę przyznać, że Montes nie tylko poruszył wyobraźnię, ale także pozwolił zastanowić się nad sensem życia i docenić je. Pozostawił czytelnika z otwartą tezą, aby każdy sam, wewnętrznie odpowiedział sobie na nią zgodnie z własnym rozumem. Jestem nie tylko zachwycona, ale także poruszona dotkliwością tej historii i z wielką chęcią sięgnę po kolejne tytuły Raphaela Montesa, gdy tylko się ukażą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz